shadow

 

po co, pan mnie jeszcze wkur…a !!!

 

Spacer po przystani w Mechelinkach, miesiąc po oficjalnym otwarciu. 

Spokojne sobotnie przedpołudnie. Końcówka sezonu, brak słońca, więc i mało turystów.

Ostatnie ryby sprzedane już o godz. 10:00, i tylko w dwóch miejscach, rybacy porządkują swoje włości, żeby udać się, na zasłużony odpoczynek.

Podchodzę do jednego z nich, pełen obaw czy będzie chciał ze mną rozmawiać, podejmuję krótką rozmowę. Obawa moja spowodowana, krążącą opinia, że mieszkańcy Mechelinek z rybakami na czele, to pewny i trwały elektorat wójta, którego jestem nie tyle przeciwnikiem co krytykiem. Mieszkańcy krytyki podobno nie lubią, bo im zaburza ich utrwalone opinie i poglądy. Wolą błogi spokój, niż przyznanie się do tego, że byli manipulowani i wykorzystywani.

Pomimo tych obaw, wręczam najnowsze wydanie „Kosakowa bez Tajemnic” i się przedstawiam. Tu miłe zaskoczenie, gdyż okazuje się, że nie jestem anonimowy i mnie znają. Zadaję oczywiste pytanie:

  • Jak Wam rybakom na nowym ?

  • Kolejne zaskoczenie, zamiast zdawkowego mruknięcia, pełna i szczera wypowiedź.

  • Panie lepiej nie mówić.

  • Co, aż tak źle ?

  • A widzi pan pontony, do których mieliśmy cumować, a ich nie ma, za to widzi Pan tyczki (wskazując na oparte o wał przeciwsztormowy tyczki z chorągiewkami),

  • No i co z tymi tyczkami ?

  • Proste, stoją na trawie, a nie na betonie, a beton przed budynkiem taki, że zimą jak zamarznie to łatwo sobie wyobrazić co będzie. W ogóle dookoła trawy tyle, jak w kurorcie, kto to utrzyma ?

 zdjęcie 4

Po przerwie, podczas, której rybak sprzedał ostatnie ryby, kontynuuje,

  • Panie kto to projektował ? Zadał pytanie jakby retoryczne.

  • Ale mieliście swoich przedstawicieli, którzy projekt opiniowali.

  • Panie co to za przedstawiciele, Paweł mniej się zna niż inni, tylko dużo gada, a co do Mechelinek ma Mostowa sołtys ? (od red. Alina Merchel radna i sołtys z Mostów), a ta cały czas się wtrącała i mądrzyła, co ona się zna ?

  • Panie ja jestem niewykształcony człowiek, ale na mój chłopski rozum, czy jak kopali przy kanale nie mogli zrobić przekop i tam – widzi pan, (wskazuje kierunek), są podmokłe nieużytki nie mogli wybrać ziemię i zrobić przystań, gdzie te dziesięć łódek by się spokojnie pomieściło. Byłoby i taniej i bezpieczniej, a tak na zimę pontony skasują, a my też łowimy zimą, no z pontonami to jeszcze coś kombinują i nie wiadomo kiedy będą.

Od rybaka usłyszałem jeszcze więcej, ale nawet pisząc na gorąco nie jestem w stanie wszystkiego przekazać, tym bardziej, że poszedłem dalej i tam w rozmowie z dwójką rybaków uzmysłowiłem sobie, że rybacy opisują i pokazują mi takie błędy budowlane, że z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że projektanci i nadzór, byli karygodnie nieodpowiedni. (inżynier nadzoru inwestorskiego z przetargu za 490 770,00 zł, przedstawiciel z ramienia gminy kierownik przystani od stycznia, bierze także niemałą kasę).

Oczywiście początek rozmowy spokojny, ale w miarę rozwijania się tematu, coraz bardziej emocjonalny. Rybacy zaprosili mnie do jednego z boksów i pokazywali po kolei:

  • Budynek, pomieszczenie długie na co najmniej 8 m, tylko jeden wyłącznik oświetlenia, i to tylko przy jednych drzwiach, tak jakby projektant, jak każdy w przeciętnym domu nie miał wyłączników „schodowych” na korytarzu lub klatce schodowej

  • Wyłącznik załączający i wyłączający naraz tylko trzy świetlówki, gdy nieraz, nie ma potrzeby używania wszystkich lamp.

  • Podłoga z obskurnego betonu, pomalowana farbą olejną, tak jak by w XXI w. nie stosowano na takie podłogi żywic.

  • Podłoga ze spadem na dwie strony w kierunku drzwi. Czyli na środku wzgórek. Szafy oczywiście ustawione pod skosem, zgodnie ze spadem. Problem w tym, że kratka ściekowa tylko z jednej strony, bez syfonu co każdy wie, powoduje wydostawanie się delikatnie mówiąc nieprzyjemnego zapachu.

Rybak mówi – wie pan jak trzeba uważać, żeby woda nie poleciała na stronę bez kratki, bo wówczas trzeba ją wybierać ręcznie i to szybko bo ściana nasiąknie.

  • Oczywistym jest, że podłogi w takich pomieszczeniach jak dla rybaków, koniecznie trzeba zmywać tzw. Karcherem, tylko był „mały” problem, nie przewidziano podłączenia takiego urządzenia do wody. Po interwencji rybaków, zrobiono podłączenie węża , tyle, że …w toalecie pod umywalką, przy podłodze. Nie jest to problem za każdym razem klęczeć przy podłączaniu – bo jak to mówi rybak – modlić trzeba się przy każdej okazji, ale problem jest za każdym razem, jeżeli ktoś chce skorzystać z toalety, należy najpierw odłączyć wąż, bo nie jest przyjemnie korzystać z tego przybytku przy otwartych drzwiach, których nie można zamknąć, przeszkadza podłączony wąż … ha,ha,ha…

  • Ściany pomalowane białą farbą emulsyjną, Jak to powiedział rybak – szybko się uświnią i nie domyje się, tak jak płytki ceramiczne.

  • Gniazda elektryczne zamontowane 20-cia parę cm nad podłogą, oczywiście będą ochlapane przy myciu podłogi. Rybak przeniósł je wyżej już we własnym zakresie.

  • Wentylacja całego pomieszczenia, w którym stale jest wilgoć, tylko małą kratką. Rybak zamontował wentylatorek elektryczny.

Ale horror ukazał się dopiero, jak wprowadzono mnie na poddasze:

  • Oświetlenie na całe pomieszczenie jedną małą lampą z żarówką zamontowaną przy schodach.

Rybak na własny koszt zamontował świetlówkę, na środku pomieszczenia, żeby coś widzieć.

  • Poddasze bez okna dachowego, wentylacja jak na parterze – mała kratka, oczywiście rybak zamienił na wentylatorek elektryczny. Co poprawia trochę sytuację, ale trzeba sobie zdać sprawę, że składowany tam jest materiał rybacki, czyli mokre sieci i inny sprzęt.

  • Sprzęt rybacki, trzeba wnosić i znosić po stromych schodach.

  • Rybak stanął wyprostowany na środku pomieszczenia i stwierdził – widzi pan, dobrze, że nie jestem za wysoki i sięgam do sufitu, inni są wyżsi więc od razu muszą się schylać, a żeby ułożyć materiał trzeba pracować na kolanach.

Na koniec stwierdzenie, – panie jak można było zrobić tylko 5 wciągarek, jak jest 10 łodzi. Teraz trzeba przekładać liny z jednych rolek na drugie, a wystarczyłyby takie małe jak ta, która tam stoi u jednego z kolegów.

 zdjęcie 2

Szkoda, że nie robiłem zdjęć, a gdyby nawet, to nie publikowałbym ich, żeby nie narażać mojego rozmówcę na ewentualne szykany za to, że pokazał mi całą prawdę o „pięknej przystani”, która ma służyć rybakom.

Był jeszcze jeden znaczący moment w całej rozmowie, kiedy to rozmowa zeszła na tyczki, o których pisałem wcześniej.

Rybak mówi – wie pan, byliśmy specjalnie w Sopocie, zrobiliśmy zdjęcia jak ma wyglądać stojak na tyczki, ale co ?, czy myśli pan, że nas ktoś słuchał, a najgorszy to ten, jak mu tam,… no ten … „mały konus” z inwestycji, tylko mówił, ze Wy to zawsze na „nie” i niezadowoleni. A jak byliśmy na jednym z zebrań w gminie, to tylko nas pytali, a kto Wam o tym zebraniu powiedział, byliśmy tam niepotrzebni.

Całe spotkanie podsumowała jedna z Pań, która podeszła słysząc wypowiedzi podniesionym głosem. Żeby usprawiedliwić podniesiony głos rybaka, powiedziałem, że Pytam o zdanie, ale słychać, że jest ono głośne, na co pani:

    • Zdanie podejmowane było, parę lat temu i zdania podejmowały takie baby z zapaskami, jak ja (od red. w tym momencie zakładała fartuch do pracy)

Stwierdzam: – no chyba nie, bo Pani na pewno się zna na tych sprawach, pracuje Pani w tej branży.

    • Co tu dużo gadać, tu jest wszystko spie…..ne , szkoda tych pieniędzy, które są władowane w błoto, ale mówią, że to unijne, ale nie !, nie !, to są nasze !, nasze!, wszystkie nasze !!!

Nieświadom emocji – dodaję – szesnaście milionów …, Pani spogląda na mnie i wybucha, sprowadzając mnie na ziemie, mówiąc zdenerwowana:

 

    • Ja wiem !, wiem ! …. i po co pan mnie jeszcze wkur…a !!!

Szybko zakończyłem rozmowę, życząc miłego popołudnia.

Odszedłem myśląc sobie, dlaczego tacy świadomi ludzie, nie chcą zrozumieć, że ta cała głupota jest przez nich samych wyhodowana i popierana.

Czy się ockną w wyborach, kiedy będą decydować, jak to powiedziała moja rozmówczyni o „naszych, naszych wszystkich pieniądzach”.

 PS. Spacerując, po przystani odkryłem, że Polak jednak potrafi. Nie ma pontonów, martwią się rybacy, ale cieszą się młodzi żeglarze, którzy filary, do których miały być mocowane pontony, wykorzystują, jako boje do ćwiczenia slalomów. Extra widok, co widać na zdjęciu.

zdjęcie 1

Oby tylko tego nie zauważyła komisja z przedstawicielami Agencji Rynku Rolnego, z którą ma spotkać się wójt, 28 sierpnia br., celem załatwienia dofinansowania na budowę „grobli”, która… ma ochronić pontony. Taką ciemnotę wójt serwował na ostatniej sesji swoim wyznawcom, którzy z jego ust łykają każdą głupotę (prawie wszyscy będą kandydować z w komitecie wójta). Budżet unijny, z którego finansowana jest przystań jest zamknięty, i żadnych kwot się nie wyżebrze, bo ich nie ma. Komisja widząc żeglarzy może jednak stwierdzić, że przystań jest wykorzystywany niezgodnie z przeznaczeniem, a to już powód do żądania zwrotu 14 mln. dofinansowania. Brrrrrrrrrrr ciarki przechodzą po plecach.